Przejdź do głównej zawartości

Ale ja nie mam kondycji!




Doszłam do tego momentu w życiu, kiedy powodem do narzekania jest dla mnie narzekanie innych ludzi, ale jak tu nie wylać swoich żali w chwili, w której w pełni zdrowy człowiek mówi, że nie nadaje się do czegoś, bo nie ma kondycji i nie ma sposobu na to żeby ją miał. Oczywiście to mówione jest najczęściej przez kogoś kto woli przesiedzieć cały dzień przed komputerem niż sprawdzić chociażby jaka temperatura panuje w świecie zewnętrznym. I tak dzień po dniu. I tylko narzeka i nic ze sobą nie robi.  W takich chwilach naprawdę krew mnie zalewa.
Owszem. Mi też zdarza się (dość często) narzekać na swój stan, ale to łączy się z przynajmniej próbami zmian, które go poprawią.
Jestem od dziecka chora na astmę przez co po krótkim nawet wysiłku zdarzało mi się doznawać zadyszki. Czasami nawet przy okazji wchodzenia po schodach. Przyszedł jednak moment, w którym stwierdziłam, że ta choroba nie może mnie ograniczać. Wtedy właśnie udałam się na pierwszy na trening boksu. Postanowiłam, że nie będę dawała sobie taryfy ulgowej i nie usiądę na ławce dopóki trener nie zarządzi przerwy. Może było to trochę lekkomyślne, ale nie żałuję tej decyzji. Udało mi się. Co prawda czułam się jakbym miała zaraz wypluć płuca, ale podołałam i z każdym treningiem było tylko lepiej.

O tym jak denerwują mnie stereotypy na temat tego sportu i kobiet napisałam w tym poście
 
Zauważałam u siebie kolejne postępy. Zanim zaczęłam trenować nawet najmniejszy podbieg powodował u mnie zadyszkę a po paru miesiącach przebiegałam długość trzech stadionów i byłam w tym samym stanie. Kiedyś minuta skakania na skakance była męczarnią, ale okazało się, iż jest coraz łatwiej z każdym podejściem. Liczbę sześćdziesięciu „brzuszków” też robiłam coraz szybciej i z mniejszym zużyciem energii. Kiedy zakończyłam moją przygodę z boksem starałam się przynajmniej spacerować czy wybrać się od czasu do czasu na wycieczkę rowerową, dzięki czemu dobrą kondycję utrzymuję do teraz. Podsumowując poprawiłam swoją wytrzymałość dzięki systematycznemu wysiłkowi fizycznemu i po mimo choroby.

Jak coś takiego osiągnąć? Odpowiedź jest bardzo prosta. Musisz chcieć i uwierzyć w to, że możesz i to zrobisz.

Trzeba czcze narzekania zamienić w działanie. Nie mówię tu o tym, że każdy ma trenować  boks olimpijski, bo nie każdy jest do tego stworzony a poza tym nie każdemu zdrowie pozwala tak szarżować. Rodzaj aktywności najlepiej jest dobrać do możliwości.

Wybierz coś co sprawi ci przyjemność i wyjdź z domu zamiast narzekać!

Zacznij od codziennego spaceru, wyjścia na rower albo biegania. Nie musisz rzucać się na wielkie dystanse. Zacznij to robić o stałych porach i w miarę postępów zwiększać dystans czy czas poświęcony na ruch.
Tylko tyle i aż tyle trzeba żeby nabrać kondycji a narzekanie lepiej zostawić profesjonalistom ;)           
                                                                                                                                                

Komentarze

  1. Trzymam kciuki za dalsze postępy i wytrwałość w postanowieniu! Ja też staram się dla zdrowia i urody jak najwięcej ruszać :) Narzekanie nie ma sensu, trzeba działać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wsparcie i zrozumienie :)
      Im więcej takich jak my tym mniej narzekania ;)

      Usuń
  2. Jesteś odważna. Życzę dużo wytrwałości i coraz to większych sukcesów w tym sporcie :)
    Mój blog-klik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Jak wspomniałam w poście już nie trenuję, ale w każdej aktywności staram się robić postępy ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

"Moskwa-Pietuszki"

  Podczas ostatnich łowów na coś ciekawego do czytania w bibliotece miejskiej zdecydowałam się na zatrzymanie przy regale z literaturą rosyjską. Szczególnie, że miałam ochotę na coś co nie jest nowością i zatęskniłam za szelestem starych kartek. Po dość długim przedzieraniu się pomiędzy literaturą wojenną i zbyt ciężkimi na wakacje klasykami jak Dostojewski znalazłam dobrze zapowiadający się tytuł, chociaż nie uważam okładki za szczególnie przyciągającej. Powieść Moskwa-Pietuszki autorstwa Wieniedikta Jerofiejewa według opinii znajdującej się na okładce jest arcydziełem prozy rosyjskiej traktującym o problemie alkoholowym głównego bohatera w sposób metafizyczny. Ciężko było mi się oprzeć takiej propozycji, szczególnie po tym jak zakochałam się w twórczości Jerzego Pilcha po przeczytaniu Pod Mocnym Aniołem utrzymanego w podobnej stylistyce.            Podstawowe informacje o dziele: Autor: Wieniedikt Jerofiejew Tytuł: Moskwa-Pietuszki Ilość stron: 190 Data uko

5 rad jak pocieszać

Każdy z nas ma w życiu sytuacje, w których kogoś pociesza. Pytanie , jak dobrze pocieszać? Jak pocieszać, żeby pocieszyć? Jak to robić, żeby miało sens?  Mam nadzieję, że te kilka drobnych rad zaczerpniętych z mojego doświadczenia pomoże wam w tym trudnym zadaniu. 1. Nie mów "będzie dobrze" Używanie zwrotów typu "będzie dobrze", "wszystko się ułoży" nie jest najlepszym rozwiązaniem. Takie formułowanie nie pomogą w rozwiązaniu problemów, a jedynie pokażą, że mówimy to bez przekonania, żeby mówić cokolwiek. Tak "na odwal". Po usłyszeniu tego inni zdają sobie sprawę, iż nie jesteśmy w stanie wczuć się w ich sytuację. Najczęściej słowa "znajdziesz inną pracę" czy "tego kwiatu pół światu" też nie pomogą. 2. Wysłuchaj Najważniejszą rzeczą jest wysłuchanie drugiej osoby. Daj się innym wypłakać, wykrzyczeć... Po prostu wyrzucić to z siebie. Niekiedy wystarczy wyżalić się i opowiedzieć o problemie żeby nie ciążył tak