Przejdź do głównej zawartości

"Moskwa-Pietuszki"


 

Podczas ostatnich łowów na coś ciekawego do czytania w bibliotece miejskiej zdecydowałam się na zatrzymanie przy regale z literaturą rosyjską. Szczególnie, że miałam ochotę na coś co nie jest nowością i zatęskniłam za szelestem starych kartek. Po dość długim przedzieraniu się pomiędzy literaturą wojenną i zbyt ciężkimi na wakacje klasykami jak Dostojewski znalazłam dobrze zapowiadający się tytuł, chociaż nie uważam okładki za szczególnie przyciągającej.
Powieść Moskwa-Pietuszki autorstwa Wieniedikta Jerofiejewa według opinii znajdującej się na okładce jest arcydziełem prozy rosyjskiej traktującym o problemie alkoholowym głównego bohatera w sposób metafizyczny. Ciężko było mi się oprzeć takiej propozycji, szczególnie po tym jak zakochałam się w twórczości Jerzego Pilcha po przeczytaniu Pod Mocnym Aniołem utrzymanego w podobnej stylistyce.   
      
Podstawowe informacje o dziele:


Autor: Wieniedikt Jerofiejew
Tytuł: Moskwa-Pietuszki
Ilość stron: 190
Data ukończenia powieści: 1969. rok
Data polskiego wydania: 2000. rok
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie


  Powieść zawiera spis przeżyć, spotkań, przemyśleń oraz retrospekcji jakie towarzyszą głównemu bohaterowi w podróży do Pietuszek, gdzie jedzie w celu spotkania z lubą i dzieckiem. Poczynając od drogi na dworzec po wyjście z pociągu wydaje nam się, że jesteśmy świadkami nieskładnych pijackich majaków jakie nawiedzają podróżnego po stosownej ilości kubańskiej i innych trunków. Jeśli jednak skupimy się na treści zdamy sobie sprawę, że nawet i te majaki mają głębszy sens.
Poza tym, że zaczerpniemy odrobiny melancholii nad bezsensem życia, którego nie zmieni nawet pijaństwo spotkamy się z licznymi momentami komicznymi, śmieszącymi do łez oraz nawiązaniami do sławnych muzyków, pisarzy oraz wielu innych sławnych z perspektywy historycznej osób. Ze względu na realia życia autora powieści, dość często poruszane są kwestie związane z komunizmem  (w tym z polskimi jego przedstawicielami jak np. Władysław Gomułka czy Józef Cyrankiewicz) a sam główny bohater dość często wspomina Karola Marksa. Ujawniają się też w nim myśli antyimperialistyczne, co może zmniejszyć przyjemność czytania zagorzałym kapitalistom czy imperialistom.

Dowodem na to, że można z tej powieści dużo wynieść jest mój ulubiony cytat:

" Od samego początku mówiłem, że z rewolucji jest jakiś pożytek, jeśli dokonuje się w sercach, a nie na placach"

Ta książka dokonała w moim sercu niewiarygodnej rewolucji związanej z postrzeganiem świata i szczerze ją polecam :) 

Możliwe, że pojawią się na blogu kolejne recenzje ze znalezisk, na które nikt inny nie zwróciłby uwagi.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

5 rad jak pocieszać

Każdy z nas ma w życiu sytuacje, w których kogoś pociesza. Pytanie , jak dobrze pocieszać? Jak pocieszać, żeby pocieszyć? Jak to robić, żeby miało sens?  Mam nadzieję, że te kilka drobnych rad zaczerpniętych z mojego doświadczenia pomoże wam w tym trudnym zadaniu. 1. Nie mów "będzie dobrze" Używanie zwrotów typu "będzie dobrze", "wszystko się ułoży" nie jest najlepszym rozwiązaniem. Takie formułowanie nie pomogą w rozwiązaniu problemów, a jedynie pokażą, że mówimy to bez przekonania, żeby mówić cokolwiek. Tak "na odwal". Po usłyszeniu tego inni zdają sobie sprawę, iż nie jesteśmy w stanie wczuć się w ich sytuację. Najczęściej słowa "znajdziesz inną pracę" czy "tego kwiatu pół światu" też nie pomogą. 2. Wysłuchaj Najważniejszą rzeczą jest wysłuchanie drugiej osoby. Daj się innym wypłakać, wykrzyczeć... Po prostu wyrzucić to z siebie. Niekiedy wystarczy wyżalić się i opowiedzieć o problemie żeby nie ciążył tak

Ale ja nie mam kondycji!

Doszłam do tego momentu w życiu, kiedy powodem do narzekania jest dla mnie narzekanie innych ludzi, ale jak tu nie wylać swoich żali w chwili, w której w pełni zdrowy człowiek mówi , że nie nadaje się do czegoś, bo nie ma kondycji i nie ma sposobu na to żeby ją miał. Oczywiście to mówione jest najczęściej przez kogoś kto woli przesiedzieć cały dzień przed komputerem niż sprawdzić chociażby jaka temperatura panuje w świecie zewnętrznym. I tak dzień po dniu. I tylko narzeka i nic ze sobą nie robi.  W takich chwilach naprawdę krew mnie zalewa. Owszem. Mi też zdarza się (dość często) narzekać na swój stan, ale to łączy się z przynajmniej próbami zmian, które go poprawią. Jestem od dziecka chora na astmę przez co po krótkim nawet wysiłku zdarzało mi się doznawać zadyszki. Czasami nawet przy okazji wchodzenia po schodach. Przyszedł jednak moment, w którym stwierdziłam, że ta choroba nie może mnie ograniczać. Wtedy właśnie udałam się na pierwszy na trening boksu. Postanowiłam